Niefortunna pomyłka w Ryanair. Pasażer trafił do złego samolotu

Dodano:
Ryanair Źródło: Shutterstock
Podróż może przybrać niespodziewany obrót, a pasażerowie przekonywali się już o tym wiele razy. W tym tygodniu do niecodziennej sytuacji doszło w Ryanair. Turysta wylądował w złym miejscu.

Zawsze, gdy w samolotach mają miejsce pomyłki, zastanawiamy się, jak mogło do nich dojść, skoro przed wejściem na pokład wszystko jest dokładnie sprawdzane. Skanuje się bilety, pokazuje dokumenty, a nawet waży bagaże. Mimo to dochodzi do sytuacji, gdy do samolotu wchodzi, ktoś, kto albo zupełnie nie ma wykupionego miejsca, albo mylone są bramki czy maszyny. Tym razem do incydentu doszło w popularnej europejskiej linii Ryanair.

Pomylony lot w Ryanair

Do zdarzenia doszło w porcie Londyn-Stansted na początku tego tygodnia. Jak podaje belfasttelegraph.co.uk, jeden z pasażerów z Irlandii Północnej wsiadał na pokład Ryanaira i zamiast dotrzeć do Belfastu, doleciał aż do Porto. Podróż miała mu zając 2 godziny, skończyło się jednak inaczej.

W momencie wystąpienia pomyłki przy dwóch sąsiadujących bramkach trwała odprawa na loty Ryanaira – jednego do Belfastu, drugiego do Porto. Pasażer, choć przeszedł odprawę, stojąc w dobrej kolejce, po zeskanowaniu karty miał skręcić w złą stronę. To właśnie przez to wsiadł nie do tej maszyny, co trzeba. Co ciekawe, wsiadając, zorientował się, że coś jest nie tak, gdyż ktoś zajmował jego miejsce, nikt jednak nie sprawdził, czy mężczyzna czegoś nie pomylił.

Stewardesa, do której zwrócił się turysta z problemem, miała mu oznajmić, że najprawdopodobniej doszło do „błędu technicznego, wynikającego z błędów z oprogramowaniem”. Irlandczyk nie otrzymał żadnej sugestii o możliwości pomylenia samolotu. Załoga wskazała mężczyźnie inne miejsce, nie sprawdzając jego karty pokładowej.

Pomyłka winą pasażera?

Ryanair ani myśli, by obarczyć się winą za niefortunny przebieg zdarzeń, lecz wszystko zarzuca pasażerowi. Linie lotnicze twierdzą, że nie podążał on właściwą trasą do swojego samolotu. „To jego wina – powinien się upewnić” – komentowano.

Można zapytać, czy mężczyzna nie usłyszał komunikatu o podróży do Porto. „Przed lotem usłyszałem komunikat startowy w obcym języku. Nie sądziłem jednak, że to oznacza, że nie lecę do Belfastu. Postanowiłem więc go zignorować” – wspominał pasażer dziennikowi Belfast Telegraph.

Najbardziej problematycznie zrobiło się na lotnisku w Portugalii. Mężczyzna nie miał odpowiednich dokumentów pozwalających na wjazd do Unii Europejskiej. Służby zaś nie chciały wierzyć, że doszło do pomyłki. Po serii wielu szczegółowych pytań wrócił do Londynu pierwszym najbliższym samolotem. Dopiero potem poleciał do Belfastu – już dobrą maszyną. Ostatecznie cała podróż zajęła mu ponad 25 godzin.

Źródło: belfasttelegraph.co.uk
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...